Kamień z serca.

177 dzień!

Ta cyferka jest kolejnym przełomem w moim życiu, w mojej drodze, w mojej walce o to czego pragnę i o to co tylko ja sama mogę w sobie wypracować, stworzyć i upiększyć.

Wczoraj oficjalnie rozpoczęłam kolejny rok na uczelni - kto by pomyślał, ale naprawdę bardzo stęskniłam się za: zajęciami, nowymi interesującymi informacjami, zaliczeniami, egzaminami i za tym całym "okropnym" stresem, który koniec końców ogromnie mnie zawsze motywuje do lepszego działania. Czas wakacji bardzo mnie zmienił, nie tylko fizycznie (to już jest widoczne gołym okiem!), ale dużo zadziało się też w psychice. Ostatnie posty na tym blogu często właśnie zahaczają o psychikę człowiek. Tak będzie i dzisiaj!



Dzięki temu co osiągnęłam w ostatnim pół roku oraz dzięki osobom, które okazały się tymi najbliższymi memu sercu dzisiaj potrafię określić to czego pragnę oraz to co jestem w stanie osiągnąć. Sama się sobie dziwię, że jestem aż taka silna! Silna, ale nadal pokorna! Przez takie osiągnięcia można szybko wpaść w pychę, ale chyba nie warto psuć swoich dokonań, prawda? Czyli moja czujność w tej kwestii trzyma swoje uszy na baczność! Trzeba do sprawy podchodzić na spokojnie i po ludzku: "Okay! Udało mi się, jestem z siebie dumny, ale życie biegnie dalej i ja wraz z nim."



Skoro rozpoczął się nowy rok akademicki można było podjąć jakieś nowe cele (o jak Wy dobrze o tym wiecie, że uwielbiam tak robić i wychwytywać wszystkie możliwe takie szanse na nowe wyzwania dla samej siebie!). Mam ich kilka:
- do wakacji - (kolejne) 15kg
- w ciągu tygodnia 3 razy trening biegowy i 3 razy trening na rozbudowanie mięśni
-zrobienie dwóch lat studiów w jeden rok
-obrona licencjacka! :)
- (i na sam koniec roku akademickiego) przeprowadzka!

To tyle z moich obecnych marzeń i planów. Mam nadzieję, że za rok o tej porze będę mogła wszystkie z tych punktów z uśmiechem odhaczyć - trzymajcie kciuki!



Dzisiaj pierwszy raz od miesiąca mogłam wrócić do biegania - tego mi brakowało! Zapalenie kręgów, potem zapalenie jelit i na sam koniec przewianie głowy... Aż miesiąc przerwy, więc myślę sobie: "Super, pewnie ledwo co 2km pocisnę, bo kondycja już spadła do minimum." Gdy tylko ruszyłam to już wiedziałam, że się pomyliłam. Kolejna "życiówka", czekałam na nią całe 5 miesięcy i taki prezent dzisiaj dostałam. Nogi mnie tak poniosły, że pierwszy raz 1km przebiegłam poniżej 7 minut (tutaj warto przypomnieć, że podczas pierwszego treningu 1km przebiegłam w 9 minut i 58sekund!), dzisiaj było 6 minut i 52 sekundy, a kolejny kilometr (też jak nigdy wcześniej) w identycznym tempie!

Kamień z serca!

Share this:

ABOUT THE AUTHOR

Hello We are OddThemes, Our name came from the fact that we are UNIQUE. We specialize in designing premium looking fully customizable highly responsive blogger templates. We at OddThemes do carry a philosophy that: Nothing Is Impossible

0 komentarze:

Prześlij komentarz